sobota, 10 listopada 2012

Trzeci? Ostatni?


Podszedł do telewizora i zdzielił go ręką, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Usłyszał to, wkurzony spojrzał się na pilota w mojej ręce z miną zabójcy i wybiegł ze swojego pokoju. Po paru sekundach drzwi od mojego otworzyły się i wparował do niego z hukiem. Podszedł do mnie i stanął koło łóżka wyciągając rękę. 
 - Pilot please. - powiedział wpatrując się we mnie wyczekująco tymi swoimi zwalających z nóg zapewne nie jedną dziewczynę ślipiami. 
 - Bo co mi zrobisz? - odpowiedziałam zgryźliwie wciąż nie mogąc powstrzymać śmiechu i schowałam narzędzie zbrodni za plecy. 
 - Zła odpowiedz. - na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek, podszedł jeszcze bliżej i zaczął mnie gilgotać. Schowałam pilota szubko pod poduszkę i nie mogąc powstrzymać śmiechu wypowiedziałam jakieś niezrozumiałe słowa, które miały oznaczać coś w stylu : proszę, przestań. "Czemu to zawsze ja mam takie cholernie wielkie łaskotki?!" - pomyślałam. W końcu zaczęłam prawie płakać i nie mogąc złapać oddechu ostatkiem sił wydukałam: 
 - Proszę. - w końcu przestał i opadł na puste łóżko obok.  
 - Przestaniesz, czy mam wymyślić nową kare? - zapytał rozbawiony moim zachowaniem. 
 - Wiesz, że nie wolno nam wychodzić z pokoi, a co dopiero wpieprzać się innym bez pytania?! - spytałam z udawaną złością. W duchu śmiałam się wciąż jak opętana. "Co za głupek, ale za to przystojny ten głupek... ". Patrzyłam się na niego, a on się troszkę speszył, na co ja parsknęłam śmiechem. Wyglądał zabawnie.  Odwrócił ode mnie wzrok. 
 - Aktorką to ty na pewno nie zostaniesz. - powiedział pewnie, po czym zaśmiał się i dodał - Mam cie męczyć do upadłego, czy mogę liczyć na spokojnie oglądnięty mecz. 
 - Nigdy. - odpowiedziałam zasłaniając się kołdrą, żeby nie mógł się do mnie dostać. 
 - Jeszcze zobaczymy, kto tu będzie śmiał się ostatni. - zaśmiał się szyderczo i wyszedł z pokoju, za to ja parsknęłam śmiechem. Po chwili zauważyłam jak do jego pokoju wpycha go krzycząca pielęgniarka.
 - Już taki rześki i zdrowy jesteś, że zachciało ci się łazić po szpitalu?! Hę?! - Dalszej rozmowy nie słyszałam, bo przyciszyła ton. Widać było, że jest zła, a chłopak próbował się wytłumaczyć. "No to teraz dla odmiany dzień śmiechu. Wreszcie jakaś rozrywka." - pomyślałam rozbawiona. Obserwowałam jak z zawstydzonego i zdenerwowanego zmienia minę wyglądając jak słodki, mały szczeniaczek. Po chwili widzę jak zrezygnowana pielęgniarka ciężko wzdycha i  kręci głową z niedowierzaniem. Jednak na jej twarzy zauważyłam jak pojawia się lekki grymas przypominający uśmiech. "No to sobie już pewnie cwaniak udobruchał pielęgniare"
........................................................................................................

Pewnie tego prawie nikt nie przeczyta. Jednak dziękuje reszcie. Za to, że poświęciliście trochę uwagi na moje wypociny. Na te dwa, albo raczej już trzy rozdziały, chociaż nie wiem, czy to ostatnie można tak naprawdę nazwać. Dziękuje za moich 13 obserwatorów, komentarze i 476 wejść - puste cyferki, jednak dziękuje. Pa, cześć, do widzenia, żegnajta człowieki. ;)
Anonimka.

żałosne to wyżej, co nie? teraz dopiero widzę, jak w niecały rok człowiek potrafi się zmienić. :o